Kawa Bartek Kawa Bartek

Zacinające spacerro marcowe

W marcu jak w garncu i pogoda faktycznie gotowała się by utrudnić i uprzykrzyć nam kawowe rozkosze. Mimo wszystko przemierzaliśmy warszawskie ulice, raz będąc siekanym przez deszcz, raz suszonym przez niecałkiem delikatny wiaterek. Pogoda rządzi się swoimi prawami i trzeba dać się jej wyszumieć spokojnie robiąc swoje. Chodziliśmy więc i chodziliśmy wstępując w przerwach w miejsca następujące...

W marcu jak w garncu i pogoda faktycznie gotowała się by utrudnić i uprzykrzyć nam kawowe rozkosze. Mimo wszystko przemierzaliśmy warszawskie ulice, raz będąc siekanym przez deszcz, raz suszonym przez niecałkiem delikatny wiaterek. Pogoda rządzi się swoimi prawami i trzeba dać się jej wyszumieć spokojnie robiąc swoje. Chodziliśmy więc i chodziliśmy wstępując w przerwach w miejsca następujące:

Cafe Iluzja (ul. Narbutta 50A)

Mieszcząca się w kinie Iluzjon kawiarnia robi miłe, acz nieco ciemne wrażenie zwłaszcza z zewnątrz. Espresso natomiast jest jasne i rześkie. W smaku orzech i czekolada, ale dodatkowe cytrusowe nutki bardzo przełamują gorzkość tych dwóch pierwszych smaków. Bardzo smaczna kompozycja.

Nie zawsze musi być chaos (ul. Marszałkowska 19, wejście od Oleandrów)

Bardzo urocze miejsce z bardzo, bardzo świetną muzyką. W sumie mógłbym tam siedzieć i wsłuchiwać się w dźwięki z głośników. I pić kawę oczywiście. Espresso w Chaosie troszkę nie komponuje się charakterem z miejscem, w którym jest podawane. W filiżance jest taka nieśmiałość nie mogąca się zdecydować, czy bardziej chce być gorzka, czy owocowa. To nie jest zła kawa, ale brakuje jej wyrazistości i mocniejszego zaakcentowania któregoś ze smaków.

PePe Cafe (ul. Bracka 25)

Kiedyś do "piwnicy" Traffica schodziło się by zaopatrzyć się w filmy. Teraz, już w Domu Towarowym Braci Jabłkowskich, schodzi się na Targi Zdrowej Żywności i przy okazji kawę, która w wykonaniu Pepe jest jak szalona kobieta, gorrrące. Warto jednak poczekać, aż jej temperament nieco przestygnie i pojawi się hipnotyzująca, porzeczkowa nuta. Pokochacie wtedy to espresso.

Skandal (ul. Sienkiewicza 4)

Espresso w Skandalu nie trafiło do mnie przez zbytnią kwaśność. Możliwe, że zaparzone w zbyt niskiej temperaturze ziarno zmieniło miłą cytrusową nutę w zbyt mocno dominujący kwasek, dodatkowo bez żadnej kontry w postaci innego smaku, który mógłby zbilansować ten smak.

Podsumowując była to, pomimo pogody, bardzo miła wycieczka w bardzo miłe miejsca (wszystkie cztery lokale są super). Jeśli miałbym jednak wybierać pod względem kawy to ranking według moich kubków smakowych wyglądałby tak:

  1. Cafe Iluzja
  2. Pepe Cafe
  3. Nie zawsze musi być chaos
  4. Skandal

Do następnego spacerro.

Read More
Kawa Bartek Kawa Bartek

Smaczne Spacerro Grudniowe

Grudzień, czas prezentów, szału zakupów, "niemania" czasu na wszystko poza filiżanką dobrego espresso. Dlatego właśnie w tym miesiącu postanowiliśmy zerwać nieco z naszą świecką tradycją, zrobić sobie mały prezent, i zamiast odwiedzić nowe kawiarnie to zajrzeć do tych, w których bywać lubimy. Ustaliliśmy więc termin, wybraliśmy lokale i dżdżystej, grudniowej niedzieli wybraliśmy się do...

Grudzień, czas prezentów, szału zakupów, "niemania" czasu na wszystko poza filiżanką dobrego espresso. Dlatego właśnie w tym miesiącu postanowiliśmy zerwać nieco z naszą świecką tradycją, zrobić sobie mały prezent, i zamiast odwiedzić nowe kawiarnie to zajrzeć do tych, w których bywać lubimy. Ustaliliśmy więc termin, wybraliśmy lokale i dżdżystej, grudniowej niedzieli wybraliśmy się do:

Relaks kawiarnia (Puławska 48, chociaż ciągle nie wiem dlaczego nie Dąbrowskiego) - espresso wita cudownym kwiatowo-owocowym aromatem dającym przedsmak tego co czeka w filiżance. Napar jest kwaskowaty, mocno kwaskowaty, bez cienia goryczki. Smaczny, rześki, w sam raz na szarówkę za oknem.

Espresso z królową ;)

Ministerstwo Kawy (Marszałkowska 27/35) - tylko tutaj można wychylić filiżankę kawy w towarzystwie angielskiej królowej ;) W filiżance mocne, kwaskowate nuty. Może ciut za mocne nawet jak na mój gust. Smaczne, ale chyba trochę przesadzone.

Filtry Cafe (Niemcewicza 3) - Filtry to jednak Filtry, tradycja zobowiązuje. W filiżance coś cudownego. Kwaskowaty posmak porzeczek z lekką domieszką goryczki i do tego słodki, lekko miodowy finisz. Absolutne mistrzostwo świata i okolic.

Secret Life Cafe (Słowackiego 15/19) - w filiżance owocowo-kwaskowate nuty zabarwione nutką migdału, z lekką goryczką. Fajne, smaczne, ale po tym co dostaliśmy w Filtrach bez ekscytacji.

Boję się pisać słowa podsumowujące ten spacer. Po pierwsze dlatego, że lubię bywać i pić we wszystkich czterech kawiarniach (i chciałbym to robić nadal). Po drugie tak naprawdę wszystkie powyższe miejsca serwują espresso (nie tylko zresztą) na najwyższym poziomie, i ewentualne za czy przeciw to kwestia naszego aktualnego gustu. Nie da się jednak ukryć, że to co zaserwowały Filtry było ambrozją i dla mnie absolutnym faworytem nie tylko dzisiejszego spacerro, ale też wielu innych.

Read More
Kawa Bartek Kawa Bartek

Listopadowe Spacerro Sieciowe

Za cel listopadowego Spacerro obraliśmy kawiarnie sieciowe. Z "sieciówkami" problem jest taki, że według obiegowej opinii nie liczy się w nich jakość kawy a ilość sprzedanych filiżanek. Niemniej jednak z reguły owe miejsca tętnią życiem więc postanowiliśmy sprawdzić jak w praktyce smakuje espresso w czterech popularnych sieciach...

Za cel listopadowego Spacerro obraliśmy kawiarnie sieciowe. Z "sieciówkami" problem jest taki, że według obiegowej opinii nie liczy się w nich jakość kawy a ilość sprzedanych filiżanek. Niemniej jednak z reguły owe miejsca tętnią życiem więc postanowiliśmy sprawdzić jak w praktyce smakuje espresso w czterech popularnych sieciach.

Green Nero Coffee (Pl. Konstytucji 1) - taki typowy sieciówkowy smak espresso. Mocny, gorzki, na granicy przepalenia. Słodycz? Zapomnijcie. To taka kawa, która nie zniknie w mleku, ale pita "na czysto" podniebienia nie połechce.

Coffee Heaven (Al. Jerozolimskie 33) - delikatne nuty orzechów włoskich i wanilii kompletnie zabite gorzką, mega gorzką końcówką. Tak jak w przypadku Green Nero Coffee zapewne bardzo fajnie komponuje się w kawach mlecznych, ale jako espresso zapewnia ekstremalne, i wcale nie do końca pozytywne, doznania.

Costa by Coffee Heaven (Nowy Świat 19) - espresso mocne, gorzkie i poza tym nie wyróżniające się niczym innym. Czy smaczne? Nawet, ale pod warunkiem, że z gorzkością Wam po drodze.

Starbucks (Pl. Trzech Krzyży 16) - w smaku podobnie do Costy z tym, że espresso jest bardziej rozwodnione przez co może bardziej pasować osobom z delikatniejszym podniebieniem.

Ciężko jest mi wybrać zwycięzcę z racji tego, że wszystkie kawiarnie, które odwiedziliśmy oscylowały wokół tego samego przepisu i smaku - mocnej, gorzkiej kawy. Przypuszczam, że trend bierze się stąd, że większość klientów "sieciówek" woli kawy mleczne zatem by espresso nie zginęło w mleku (często doprawionym syropami do smaku) musi mieć ono kopa. Dodatkowo do tego wszystkiego dochodzi mała powtarzalność kawowych shotów przez co jedna kawa smakuje zupełnie inaczej od drugiej, zaparzonej chwilę wcześniej lub później.

Tak więc w moim subiektywnym odczuciu cztery powyższe kawiarnie sieciowe remisują ze sobą (chociaż Starbucks lekko zostaje w tyle).

Read More
Kawa Bartek Kawa Bartek

Spacerro grudniowe - śliskość i mokrość

Ostatnie w tym roku Spacerro mało miało ze świątecznej atmosfery. Nie zrozumcie mnie źle - wszędzie kolędy, Mikołajowie, zachęcający do wstąpienia na pieroga, świąteczne dekoracje, wszystko to, z czym kojarzyć powinny się Święta w amerykańskim filmie. Dla mnie jednak klimat grudniowego podekscytowania to przede wszystkim śnieg. Biały puch, skrzypiący pod nogami, przyklejający się do butów. Dzieciaki, lepiące bałwana… Ale ja nie o tym miałem...

codziennik-20121216-3.jpg

Ostatnie w tym roku Spacerro mało miało ze świątecznej atmosfery. Nie zrozumcie mnie źle - wszędzie kolędy, Mikołajowie, zachęcający do wstąpienia na pieroga, świąteczne dekoracje, wszystko to, z czym kojarzyć powinny się Święta w amerykańskim filmie. Dla mnie jednak klimat grudniowego podekscytowania to przede wszystkim śnieg. Biały puch, skrzypiący pod nogami, przyklejający się do butów. Dzieciaki, lepiące bałwana… Ale ja nie o tym miałem. Świąteczne Spacerro, mimo pluchy, śliskich chodników i dominującej wokół szarości, było całkiem udane. Przyczyniło się do tego zarówno towarzystwo kawowych pielgrzymów, jak i - a w zasadzie przede wszystkim - kawa, którą się raczyliśmy. Gdzie ten proceder smakowy uprawialiśmy? Ano tu:

Leniviec (ul. Poznańska 7)

Wypełniony po brzegi Leniviec sprawił, że espresso smakowaliśmy w stylu włoskim - na stojąco. ;) W sumie, po co siadać, skoro pochłania się je na dwa łyki. ;) Kawa w smaku bardzo miła, w gardło drapała goryczką gorzkiej czekolady, ale miała też mocno zaakcentowane nuty cytrusowe, stanowiące miłe dopełnienie. Body wodniste, ale crema ładna, orzechowa.

Loft (ul. Złota 11)

Takie filiżanki do espresso to nowość :)

Kiedyś był tu optyk, teraz jest kawiarnia i to spora. Osobiście wolę takie małe, przytulne kawiarenki. Loft jednak nie jest zły, zwłaszcza na piętrze, gdzie również jest, całkiem niczego sobie, taras (nie testowaliśmy w taką pogodę ;)) i robi się przytulniej. Przyznam się, że nie spodziewałem się szału, zwłaszcza gdy dostaliśmy kawę w filiżankach od latte, brandowanych logiem Kofi Brand. Nie przepadam za ziarnami z tej palarni. Wizualnie kawa też nie zachwycała. Crema znikoma, ciemna, mało przyjemnie prezentująca się w ogromnej filiżance. Ale pierwszy siorb był kompletnym zaskoczeniem. Marcepanowa słodycz z nutką pomarańczy zagrała na podniebieniu w sposób mistrzowski. Przestała się liczyć duża porcelana i logo palarni. Był tylko ten smak. Naprawdę warto tu zajrzeć, bo jest to jedna z najlepszych mieszanek, jaką ostatnio piłem. W dodatku zaserwowana z maestrią (tylko w nieco zbyt dużej filiżance ;)).

Cafe Vincent (ul. Nowy Świat 64)

Mała, ale klimatyczna kawiarnio-piekarnia, przycupnięta w bramie Nowego Światu, robi miłe wrażenie. Zwłaszcza gdy już od wejścia w nos uderzają zapachy świeżego chleba. Robi się tak jakoś błogo na duszy. Gorzej natomiast robi się po pierwszym łyku kawy. Jest mocno za mocna. To już nie goryczka, jaka była w Lenivcu, tylko gorycz. W dodatku, mam wrażenie, espresso parzone jest z nieco zwietrzałych ziaren, co też nie pomaga. Może takie było zamierzenie. O szóstej rano łyk takiej kawy może być jak strzał na odlew - pobudzający, ale zostawiający niemiłe wspomnienia.

By The Way (ul. Lipowa 7A)

Przyjemnie wyglądająca, restauracja w zasadzie, ale z zachęcającym ekspresem, więc dlaczego by nie spróbować kawy (chociaż menu na ścianie kusi też by zostać na jakiś posiłek ;). Espresso smakuje orzechem laskowym i cytrusami, jednak kwaskowatość - na mój gust - jest nieco zbyt duża. Zbytnio dominuje i, mimo iż lubię owocowość, jakoś w tym przypadku mi nie przypasowała.

Zanim przejdę do podsumowania, jeszcze jedna rzecz, która mi przyszła do głowy, zarówno po ostatnim, jak i po wcześniejszych podróżach po kawiarniach. Zastanawia mnie to zdziwienie, gdy kilka osób zamawia espresso, wypija je i znika. Wydawało mi się, że to najnormalniejsza rzecz pod słońcem dla kawiarni. Może faktycznie standardem jest gość, który zamówił kawę i siedzi 3 godziny stukając na tablecie czy laptopie, bo dorwał się do darmowego WiFi, ale chyba to zły standard. Potrafię zrozumieć jeszcze kawiarnio-restauracje, które bardziej skupiają się na jedzeniu, ale te spojrzenia zniesmaczone “przyszli, wypili i poszli” w tych wszystkich miejscach z dopiskiem Cafe są dla mnie niezrozumiałe. Oczywiście, może jestem przewrażliwiony i coś sobie ubzdurałem, ale tak czy siak, nie denerwujcie się na tych, co chcą po prostu napić się espresso i pójść dalej. ;) A teraz do podsumowania:

  1. Loft - zdecydowanie najsmaczniej, w dodatku zaskakująco. Mają też dobrą wodę i interesujący cukier do czytania. ;)
  2. Leniviec - dobre espresso o przyjemnym smaku. Neutralne, ale smaczne.
  3. By the way - w sumie, jak w Lenivcu, ale ta mocna kwaskowatość jest zbyt dominująca.
  4. Cafe Vincent - lubię mocne kawy, ale to był dynamit i to w dodatku bez smaku.
Read More
Kawa Bartek Kawa Bartek

Październikowe Spacerro Kawowe - śniegpresso

Koniec października zafundował iście zimową pogodę, jak by spłatać chciał nam figla i nie dopuścić do kolejnego Spacerro. Twardym jednak trzeba być więc ubrawszy się cieplej niż podczas poprzedniego spaceru stawiliśmy dzielnie czoła niesprzyjającym warunkom atmosferycznym, smakując to co mają do zaoferowania kawiarnie na Żoliborzu (który akurat dziś nie pachniał jak Montego Bay). Według mapy mieliśmy uwinąć się szybko - trzy kawiarnie położone blisko siebie, ostatnia nieco dalej...

fawory.jpg

Koniec października zafundował iście zimową pogodę, jak by spłatać chciał nam figla i nie dopuścić do kolejnego Spacerro. Twardym jednak trzeba być więc ubrawszy się cieplej niż podczas poprzedniego spaceru stawiliśmy dzielnie czoła niesprzyjającym warunkom atmosferycznym, smakując to co mają do zaoferowania kawiarnie na Żoliborzu (który akurat dziś nie pachniał jak Montego Bay). Według mapy mieliśmy uwinąć się szybko - trzy kawiarnie położone blisko siebie, ostatnia nieco dalej. Ciężko jednak wstać z ciepłego fotela i udać się do następnego lokalu patrząc na to, co dzieje się za oknem. Przezwyciężając jednak własne słabości wstawaliśmy, szliśmy i piliśmy w:

Secret Life Cafe (Słowackiego 15/19)

to urocza kawiarnia w malowniczej lokalizacji, niedaleko teatru Komedia. Niespodziewanie spotkaliśmy tam przemiłą baristkę z nieistniejącego już 5,29 więc zaczęło się fajnie. Ziarna, niestety, z Kofi Brandu, który mi totalnie nie podchodzi ale nie uprzedzajmy faktów. Espresso dostaliśmy z miłą orzechową kremą. Body wodniste ale w smaku przyjemna czekolada, orzechy i kwaskowate nuty pod koniec. Smacznie ale bez fajerwerków. Taki chyba urok Kofi.

Art Cafe (Mickiewicza 27)

znajduje się w “zagłębiu” restauracyjnym Pl. Wilsona (kanapkarnia, kebabiarnia, druga kawiarnia). Miejsce jest fajne, przez duże okna można obserować puls miasta ale w środku jest dość “chłodno”. Espresso niestety nie zachwycało. Samego naparu było za dużo w filiżance co odbijało się na body, które było mocno cienkie. W smaku przebijały się orzechowe akcenty ale zbyt szybka ekstrakcja nie pozwoliła wyciągnąć pełni smaku. Może gdyby bardziej skręcić młynek.

Kawiarnia Fawory (Mickiewicza 21)

zyskało już “szacunek ludzi ulicy” ;-) W środku jest fajnie, swobodnie a na jednej ze ścian jest magiczny cycek przynoszący szczęście, wystarczy potrzeć ;) Ziarna, z jakich w Faworach robią espresso, to też Kofi. Tym razem jednak, poza charakterystycznym wodnistym body i orzechowym posmakiem, bez cytrusowych nutek ale za to z posmakiem goryczki zostającym na podniebieniu. Tak dla odmiany.

WakeCup Cafe (Franciszkańska 1)

to kawiarnia na Muranowie z przyjemnym wnętrzem i pewną dozą tajemniczości. Tajemniczość polegała na tym, że bariści nie chcieli zdradzić z jakiej palarni biorą ziarna. Wiemy tylko, że to singiel z Brazyli :) Singiel ów smakował jak Kofi, i to ten gorszy Kofi czyli wodniste body i mała wyrazistość smaku przeplatana orzechowymi wariacjami.

Podsumowując nasz październikowy spacer nie mogę przestać się zastanawiać nad nagłym wzrostem popularności kaw z Kofi Brandu. Są one dla mnie nijakie, bez specjalnego charakteru. Nie przemawiają one do mnie kompletnie smakowo. Oczywiście mogłem jeszcze nie trafić na dobrze zaparzone espresso z tych ziaren (poza jednym razem w MiTo), ale aż ciężko mi w to uwierzyć.

Podsumowujac kawiarnie, w których byliśmy, klasyfikacja wyglądałaby następująco:

  1. Secret Life Cafe
  2. Kawiarnia Fawory
  3. WakeCup Cafe
  4. Art Cafe

Następne Spacerro zapewne będzie świąteczne chyba, że pogoda znów spłata figla i sprowokuje nas do spacerowania w pięknych okolicznościach przyrody ;)

Read More
Kawa Bartek Kawa Bartek

Wrześniowe Spacerro Kawowe - praskie kafki

Całkiem niedawno, bo 29 września (czyli - pisząc te słowa - wczoraj), obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Kawy. W sumie nic to dziwnego. Skoro jest Dzień Bez Majtek, to dlaczego “czarne złoto” miałoby nie mieć swojego święta? Tak się jednak miło złożyło, że na Dzień ów przypadło na kolejne Spacerro Kawowe po warszawskich kawiarniach. Tym razem udaliśmy się na drugą stronę Wisły, aby w praskich klimatach sprawdzić, co podają w filiżankach na Pradze...

meloncafe.jpg

Całkiem niedawno, bo 29 września (czyli - pisząc te słowa - wczoraj), obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Kawy. W sumie nic to dziwnego. Skoro jest Dzień Bez Majtek, to dlaczego “czarne złoto” miałoby nie mieć swojego święta? Tak się jednak miło złożyło, że na Dzień ów przypadło na kolejne Spacerro Kawowe po warszawskich kawiarniach. Tym razem udaliśmy się na drugą stronę Wisły, aby w praskich klimatach sprawdzić, co podają w filiżankach na Pradze. Umknęliśmy tym samym manifestacjom i mogliśmy w spokoju przemieszczać się po wybranych kawiarniach. Trzeba od razu nadmienić, że ceny w kawiarniach na Pradze rządzą. Najdroższe espresso kosztowało 5 zł, a najtańsze, jeśli mnie pamięć nie zawodzi, 4 albo 4,5 zł. Czy niższa cena odbija się na jakości tego, co wyciskają bariści? Jednym słowem - nie, ale po kolei. Oto gdzie byliśmy:

Melon Cafe (ul. Inżynierska 1)

Espresso w Melonie było całkiem przyjemne. Dominował smak gorzkiej czekolady, body jednak było zbyt wodniste. Patrząc na ilość naparu w filiżance, skręcenie młynka “o ząbek” poprawiłoby zarówno smak jak i zachowanie na podniebieniu.

4 Pokoje Coffee & Bar (ul. Wileńska 19)

4 Pokoje to prawie sąsiad dla Melon Cafe. Kawiarnia znajduje się kilkadziesiąt metrów dalej, “zaraz za rogiem” - jak to się zwykło mawiać i nie ma w tym przesady. Tutaj też w filiżance objawił się problem nieco zbyt grubo zmielonej kawy, przez co ilość espresso w filiżance była zbyt duża, a smak stracił na intensywności. Niemniej jednak w kawie dominowała gorzka czekolada, zwieńczona delikatną owocową nutą pod koniec. Całkiem przyjemna kombinacja.

Mucha nie siada (ul. Ząbkowska 38)

Espresso tutaj to zdecydowanie nie był napój dla osób o słabym podniebieniu. Możliwe, że to nawiązanie to złej sławy ulicy, przy której mieści się kawiarnia - twarda kawa dla twardych ludzi. Kawał szatana. Mocna, gorzka czekolada w smaku, ale body - o dziwo - delikatne i aksamitne. Naprawdę ciekawe w smaku.

Cafe Zaraz wracam (ul. Paryska 17)

Ostatni przystanek naszego spaceru wypadł na Saskiej Kępie. Smakowo w podobnych do pozostałych kawiarni klimatach - gorzka czekolada. Lecz w przypadku tego espresso dochodził jeszcze niemiły posmak, który rujnował smak kawy. Może taki urok tych ziaren, nie trafiał on jednak do mnie kompletnie. Trochę szkoda, że zakończenie spaceru nie było udane pod względem kawowym, ale odbiliśmy to sobie bardzo dobrych ciachem. Należało nam się po takim dystansie. ;)

Podsumowując, te cztery praskie kawiarnie były miłą odmianą od lekkich i owocowych kaw, których ostatnio wszędzie pełno. Tamtejsze kawy z racji ich intensywności w smaku mogą nie przypasować każdemu, ale dzięki temu mają swój charakter wpasowujący się w klimat Pragi. Mój ranking z tego Spacerro wygląda następująco:

  1. Mucha nie siada - za smakowego kopa i jednoczesną delikatność na podniebieniu
  2. 4 Pokoje Coffee & Bar - bo kombinacja gorzkiej czekolady i owocowego finiszu bardzo mi się spodobała
  3. Melon Cafe - za intensywność gorzkiej czekolady
  4. Cafe Zaraz Wracam - bo ten niemiły posmak jednak dominował
Read More
Blog, Kawa Bartek Blog, Kawa Bartek

Spacerro Sierpniowe - z deszczu do kawiarni

Kolejne Spacerro wypadło z miesięcznym opóźnieniem. Czas wakacyjny nie służy planowaniu, więc spacer lipcowy odbył się w sierpniu, a we wrześniu odbędzie się… wrześniowy. Oczywiście mógłbym napisać, że lipcowe smakowanie espresso nie doszło do skutku, ale byłoby to zbyt proste, prawda?"Jak by jednak nie było, uraczeni przez pogodę przyjemnym chłodkiem, przeplatanym drobnym opadem atmosferycznym, zwiedziliśmy cztery kawiarnie i - co wymaga szczególnego podkreślenia - zrobiliśmy to całkiem pokaźną grupą. Jeśli pamięć i umiejętność liczenia na poziomie podstawówki mnie nie zawodzą, to nasze "stadko" liczyło 11 osób. Taka grupa to już prawie potęga...

Kolejne Spacerro wypadło z miesięcznym opóźnieniem. Czas wakacyjny nie służy planowaniu, więc spacer lipcowy odbył się w sierpniu, a we wrześniu odbędzie się… wrześniowy. Oczywiście mógłbym napisać, że lipcowe smakowanie espresso nie doszło do skutku, ale byłoby to zbyt proste, prawda?"Jak by jednak nie było, uraczeni przez pogodę przyjemnym chłodkiem, przeplatanym drobnym opadem atmosferycznym, zwiedziliśmy cztery kawiarnie i - co wymaga szczególnego podkreślenia - zrobiliśmy to całkiem pokaźną grupą. Jeśli pamięć i umiejętność liczenia na poziomie podstawówki mnie nie zawodzą, to nasze "stadko" liczyło 11 osób. Taka grupa to już prawie potęga. ;) Gdzie zatem potęgowaliśmy? Zaczęliśmy od:

Po prostu Cafe (Chłodna 48). Wolska kawiarnia w młynku miała ziarna z Kofi Brand'u. Espresso przyrządzone poprawnie - jasno orzechowa crema i przyjemny lekki zapach robiły dobre wrażenie. W smaku wyczuwalny delikatny orzech, jednak dominuje kwaskowatość czerwonego grejpfruta. Body lekko wodniste. Ogólnie dobrze i smacznie.

Drugą odwiedzoną przez nas kawiarnią był Swiss Cafe & Chocolate by Lindt (Złota 59, Złote Tarasy). Pierwsze wrażenie to ogromna masa słodkich łakoci. Ale nie przyszliśmy przecież dla czekolady (chyba że wyczuwalnej w kawie). Swiss Cafe też ma ziarna z Kofi Brand, więc zapowiadało się ciekawie. Niestety, podane espresso - poprzez praktycznie brak cremy w filiżance -  już na pierwszy rzut oka wskazywało, że nie będzie tak słodko (mimo ogromnego czekoladowego cukieraska, dodawanego do kawy). Pierwszy łyk już tylko mnie w tych obawach utwierdził. Espresso w Swiss'ie można określić jednym zdaniem: Absolutny brak smaku. Moim zdaniem, zbytnio rozkręcony młynek sprawił, że kawa po prostu przeleciała przez sitko, formując się w filiżance w wyrób kawopodobny. Szkoda.

Niezrażeni tym jednak (w końcu testy to testy) wyruszyliśmy na poszukiwania Ukrytego Miasta (Noakowskiego 16). Miejsce jest cudne, już od samego wejścia na podwórze kamienicy, w której się znajduje. W środku jest jeszcze lepiej, więc co do espresso miałem spore nadzieje, żeby nie rzec - wymagania. I, co najlepsze, udało się je spełnić. Mocne espresso o smaku gorzkiej czekolady, bez grama kwaskowatości, ale za to z drapiącą gardło goryczką, smakowało dobrze. W sam raz dla kogoś, kto zapomni się z książką na kolanach - a zapomnieć się tam jest bardzo łatwo. Nam jednak nie dane było tego zrobić, ponieważ czekała na nas ostatnia kawiarnia.

Kawka Bar Kawowy (Koszykowa 30) niedawno obchodziła dziesięciolecie istnienia. To dużo. Wystrój jest bardzo fajny, ale mimo wszystko przeraziliśmy się, gdy zobaczyliśmy za barem… ekspres automatyczny. Słowo się jednak espresso stało i trzeba było zmierzyć się z tym, co "wylało" się z kawowego robota. I w sumie nie było tragedii. Kawa co prawda nieco wodnista, ale lekki smak migdałów sprawiał miłą niespodziankę, jeśli wziąć pod uwagę sposób zaparzenia.

Jak zawsze pod koniec muszę dokonać tego średnio przyjemnego podsumowania, ale tym razem powinno pójść łatwo:

  1. Ukryte Miasto - za to, że nie mieli owocowej kawy, a goryczka była cudna i świetnie komponowała się z miejscem.
  2. Po prostu Cafe - bo kawa smaczna i rześka, jednak ta owocowość powoli zaczyna mi się nudzić.
  3. Kawka Bar Kawowy - ponieważ dobre espresso z automatu jest taką samą rzadkością jak uczciwy polityk.
  4.  Swiss Cafe & Chocolate - za ten cukierek podawany do kawy (gdybym wiedział wcześniej, to bym wziął samego cukierka).
Read More
Kawa Bartek Kawa Bartek

Czerwcowe Spacerro - duszność wszędzie

Czerwcowe Spacerro udało nam się rzutem na taśmę. W ostatni dzień miesiąca, pod czujnym okiem słońca lejącego żar na Warszawę, odwiedziliśmy cztery kawiarnie. Pokonaliśmy straszliwe dystanse, spaliliśmy tysiące kalorii i wypociliśmy litry wody aby zobaczyć gdzie warto napić się espresso.Najlepsze w tym wszystkim było to, że w zasadzie wszystkie kawiarnie stanęły na wysokości zadania nalewając do filiżanek co najmniej poprawną kawę. Ciekawy był też fakt, że tylko jeden z odwiedzonych przez nas lokali fundował owocowe nuty w naparze. Tyle słowem wstępu, czas teraz na to co tygryski (nie tylko na cremie) lubią najbardziej czyli miejsca, w których spożywaliśmy...

MiTo_kawiarnia.jpg

Czerwcowe Spacerro udało nam się rzutem na taśmę. W ostatni dzień miesiąca, pod czujnym okiem słońca lejącego żar na Warszawę, odwiedziliśmy cztery kawiarnie. Pokonaliśmy straszliwe dystanse, spaliliśmy tysiące kalorii i wypociliśmy litry wody aby zobaczyć gdzie warto napić się espresso.Najlepsze w tym wszystkim było to, że w zasadzie wszystkie kawiarnie stanęły na wysokości zadania nalewając do filiżanek co najmniej poprawną kawę. Ciekawy był też fakt, że tylko jeden z odwiedzonych przez nas lokali fundował owocowe nuty w naparze. Tyle słowem wstępu, czas teraz na to co tygryski (nie tylko na cremie) lubią najbardziej czyli miejsca, w których spożywaliśmy:

Pierwszą kawiarnią było MiTo (Waryńskiego 28), a w zasadzie to kawiarnio-księgarnio-galerią - zapowiadało się zatem ciekawie. Espresso z bardzo miłym, kwietnym zapachem i łagodny, jedwabistym body. W smaku delikatny orzech z przyjemnie zbalansowaną goryczką (na początku) i kwaskowatością (na końcu). Ziarna to brazylijski singiel palony w Kofi. Bardzo, bardzo smaczny. Jako ciekawostkę dodam, że MiTo to pierwsza kawiarnia, z tych do których trafiłem, która jest przyjazna Foursquare’owcom. Wpadnijcie, zróbcie check-in’a i cieszcie się bonusem ;)

Dalsze kroki skierowaliśmy ku Take off the Hat (Pańska 98). Słońce dało nam się we znaki więc z radością powitaliśmy chłód panujący w środku kawiarni a już kilka minut później witaliśmy się z espresso. Tutaj też dostaliśmy kawę z czekoladową nutką. Całkiem niezłe ale kwaskowatość zbyt dominowała zahaczając o cierpkość. Nie było tragedii ale wydaje mi się, że można było wycisnąć coś więcej z tych ziaren. Może nieco wyższa temperatura zaparzania by pomogła?

Próbując wygrać z “okiem Saurona” na niebie wsiedliśmy w tramwaj w kierunku ronda z palmą. Wysiedliśmy co prawda przy Smyku aby pożegnać się z 5.29 (brzydkie słowa cisną się na usta gdy pomyślę o likwidacji) ale stamtąd niedaleko już do Cafe Wygodny Rower. Przed kawiarnią rowery, w środku też więc klimaty miłe sercu memu ale czy espresso będzie miłe memu podniebieniu? A i owszem. W smaku gorzka czekolada z taką ulotną nutką cynamonu, smacznie. Ziarna, jak wypatrzyła Magda, z Brazylii.

Ostatni przystanek - Francuska 30 (zgadnijcie adres ;)) to pierwsza kawiarnia po drugiej stronie Wisły w naszych spacerach. Przed kawiarnią spory ogródek i stanowisko baristy więc nie trzeba stać w środku i czekać na kawę. Fajny klimat. Espresso jakie dostaliśmy to jedyne owocowe podczas tego spaceru. Grejpfrutowe w smaku pasowało do takiej pogody działając orzeźwiająco. Ziarna z palarni Kofi ale nie pamiętam kraju pochodzenia albo się nie spytaliśmy. Zwalę to na słońce i udar ;)

Podsumowanie tego Spacerro nie przychodzi mi łatwo. Z miejscem czwartym nie mam problemu natomiast trzy pozostałe kawiarnie to już dylemat, w każdej z nich espresso było super. Osiołkowi w żłoby dano… ale spróbuję:

  1. MiTo - urzekło mnie to espresso, zapachem, smakiem i tym balansem goryczki i kwaskowatości
  2. Francuska 30 - lubię owocowe kawy. Ostatnio miałem przesyt ale przy czterech czekoladowych pod rząd to była przyjemność.
  3. Cafe Wygodny Rower - smaczne espresso, bardzo smaczne nawet. Minimalnie w moim odczuciu “przegrywa” z miejscem drugim przez tą czekoladowatość. Może gdyby upał był mniejszy…
  4. Take off the Hat - espresso porządne ale odstawało mocno od powyższej trójki. Może gdyby nie ta cierpkość.
Read More
Kawa Bartek Kawa Bartek

Majowe Spacerro Kawowe

Zgodnie z nową świecką tradycją (nie mylić z ekstradycją ;)) wybraliśmy cztery warszawskie kawiarnie (tak naprawdę to Magda wybrała większość), by zobaczyć, co wycisną nam do filiżanki tamtejsi bariści. To Spacerro powinno otrzymać kryptonim spalony język, ale po kolei.Pierwszą kawiarnią, którą odwiedziliśmy, był Przystanek MDM coffee.bar (Waryńskiego 9). Lokal nieduży, ale całkiem urokliwy. Pierwsze wrażenie, wizualne, po otrzymaniu espresso nie było najlepsze. Wszystko przez cremę, która mimo ładnego jasnobrązowego koloru znikała dość szybko z filiżanki. Na szczęście pierwszy łyk rozwiał obawy. Wyczuwalny smak włoskiego orzecha bardzo przyjemnie działał na podniebienie...

sin_fronteras.jpg

Zgodnie z nową świecką tradycją (nie mylić z ekstradycją ;)) wybraliśmy cztery warszawskie kawiarnie (tak naprawdę to Magda wybrała większość), by zobaczyć, co wycisną nam do filiżanki tamtejsi bariści. To Spacerro powinno otrzymać kryptonim spalony język, ale po kolei.Pierwszą kawiarnią, którą odwiedziliśmy, był Przystanek MDM coffee.bar (Waryńskiego 9). Lokal nieduży, ale całkiem urokliwy. Pierwsze wrażenie, wizualne, po otrzymaniu espresso nie było najlepsze. Wszystko przez cremę, która mimo ładnego jasnobrązowego koloru znikała dość szybko z filiżanki. Na szczęście pierwszy łyk rozwiał obawy. Wyczuwalny smak włoskiego orzecha bardzo przyjemnie działał na podniebienie. Efekt końcowy psuła nieco zbyt mocna goryczka pod koniec łyku. Mimo wszystko, bardzo pozytywne doznania płynęły z filiżanki w Przystanku.

Drugim etapem naszego spaceru była, mieszcząca się przy Hożej 58/60, Dr. Kava. Lokal, poza całkiem ciekawą gablotką z łakociami, nie wyróżnia się niczym specjalnym. Miejsca też tu nie za wiele, ale ponieważ chodziło głównie o kawę, to nie marudziliśmy. Zamówienie na 4 espresso zostało przyjęte i już niebawem dostaliśmy kawę w… małych, plastikowych kubeczkach. Szok! Walory zapachowe zostały zabite wonią plastiku reagującego z gorącą wodą. Na domiar złego espresso zaparzone było w takiej temperaturze, że popaliło nam języki, mimo iż odczekaliśmy dobrych parę minut na dworze. To co zostało nam podane w tym plastikowym naparstku nie nadawało się do wypicia, zarówno ze względu na temperaturę, jak i na kompletny brak jakiegokolwiek smaku, poza goryczą przepalonej kawy.

Plastikowe kubeczki wylądowały w koszu razem z większością zawartości, a my wyruszyliśmy w kierunku PKP Powiśle, aby przywitać się z naparem serwowanym w Małpim Biznesie. Lokal umiejscowiony na dworcu PKP ma swój klimat. Gorzej niestety było z kawą. Tutaj też dostaliśmy espresso o sporo większej temperaturze, niż ta akceptowana przez język. Było ono jednak i tak lepsze od tego z poprzedniej kawiarni, gdyż dało się wyczuć pewne smakowe nutki migdałów. Gdyby tak obniżyć nieco temperaturę w maszynie myślę, że byłoby bardzo ciekawie. Przy okazji, “Małpki” też nie podają kawy w filiżankach (w sumie nieco zrozumiałe, ze względu na specyfikę miejsca), ale przynajmniej serwują ją w fajnych, tekturowych kubeczkach. :-)

Ostatnim przystankiem naszego majowego Spacerro było Sin Fronteras Cafe, mieszczące się w budynku BUW (Dobra 56/66). Ciekawe miejsce, w którym część, i to spora, miejsc siedzących została zastąpiona wiszącymi w postaci hamaków. Czy można zatem w Sin Fronteras pobujać w obłokach przy dobrej kawce? Otóż można. Kawa jest smaczna, idąca w kierunku gorzkiej czekolady, a pod koniec łyku ujawniająca lekkie kwaskowe nuty. Szczerze muszę dodać, że być może jest nawet lepiej, ale przygody w dwóch poprzednich kawiarniach sprawiły, że poparzony język stracił nieco “czucia”.

Podsumowując - było całkiem ciekawie i o dziwo udało się napić espresso, które nie byłoby owocowe. Niestety, to co dostaliśmy w Małpim Biznesie i Dr. Kavie (zwłaszcza w tym drugim) trochę zepsuło nam smakowanie kaw. Z drugiej strony, nie można przecież wiecznie pić samych wybornych shotów. Moje zestawienie z tego Spacerro wygląda następująco:

1. Przystanek MDM coffee.bar 2. Sin Fronteras 3. Małpi Biznes (proszę, obniżcie temperaturę w ekspresie :)) 4. Dr. Kava (chociaż najchętniej to bym zapomniał ;))

Do następnego spotkania.

Read More
Kawa Bartek Kawa Bartek

Warszawskie Spacerro Marcowe

W wiosennie piękny, marcowy weekend znów wybraliśmy się do warszawskich kawiarni celem sprawdzenia na własnym języku, jakie espresso zastaniemy w filiżankach. Spacerro to było pod kilkoma względami wyjątkowe. Po pierwsze - był to mini jubileusz, gdyż spacerowaliśmy po raz piąty. Po drugie - pojawiła się całkiem liczna gromadka w sile 8 osób. Po trzecie - marzec zafundował nam iście wiosenną pogodę, przez co spacerowaliśmy w komfortowych warunkach. Zaczęliśmy od C Cafe na warszawskim Powiślu (ul. Topiel 12). Według baristy w młynku była 100% arabika z Brazylii, która po przejściu w stan ciekły objawiła się dość wodnistym body i cienką, acz mile orzechową cremą...

osir.jpg

W wiosennie piękny, marcowy weekend znów wybraliśmy się do warszawskich kawiarni celem sprawdzenia na własnym języku, jakie espresso zastaniemy w filiżankach. Spacerro to było pod kilkoma względami wyjątkowe. Po pierwsze - był to mini jubileusz, gdyż spacerowaliśmy po raz piąty. Po drugie - pojawiła się całkiem liczna gromadka w sile 8 osób. Po trzecie - marzec zafundował nam iście wiosenną pogodę, przez co spacerowaliśmy w komfortowych warunkach. Zaczęliśmy od C Cafe na warszawskim Powiślu (ul. Topiel 12). Według baristy w młynku była 100% arabika z Brazylii, która po przejściu w stan ciekły objawiła się dość wodnistym body i cienką, acz mile orzechową cremą. W smaku natomiast dominowała przyjemna goryczka i kwaskowate nutki pod koniec łyku. Bez rewelacji, ale miło.

Następnie zaatakowaliśmy Tamkę i po krótkiej wspinaczce witaliśmy się z uroczym wnętrzem OSiR Cafe (ul. Tamka 40). Bardzo fajny wystrój wnętrza i miła obsługa nie uśpiły naszej czujności. Z espresso, które dostaliśmy, trzeba było uważać. Było gorące, mocno gorące, przez co nastawiało sceptycznie do smaku. Na szczęście jednak obawy okazały się bezpodstawne. Mieszanka mocno czekoladowa, z charakterem, na długo pozostawiła goryczkowy smak na podniebieniu. W sam raz na popołudniowego kopa (10% robusty w składzie mieszanki na pewno robi swoje).

Pokrzepieni (i pobudzeni ;)) wyruszyliśmy do Aroma Espresso Bar (ul. Krakowskie Przedmieście 7). Aroma to największa sieciówka w Izraealu, która ostatnio dokonała ekspansji na inne kraje, w tym Polskę. Miła obsługa w niedługim czasie przygotowała nam osiem filiżanek espresso, które niestety było bardzo neutralne. Co prawda, można było wyczuć delikatny smak orzechów włoskich, ale był on zdecydowanie zbyt słabo wyróżniony. Sama kawa też nie kierowała się ani w stronę goryczki ani kwaskowatości. Była poprawna i już.

Pożegnaliśmy izraelską kawiarnię i, przebijając się przez tłumy spacerowiczów, dotarliśmy do Cavy (ul. Nowy Świat 30). Przed kawiarnią zaparkowane Ferrari, w środku bardziej klubowo niż kawiarniano (przede wszystkim zbyt głośna muzyka), ale w końcu chodzi przecież o kawę. Złożyliśmy zamówienie i zaczęliśmy czekać na “najlepszą kawę w Warszawie”. Espresso dostaliśmy w fajnej porcelanie i na tym koniec fajności. Przepalona kawa atakowała goryczą, która była jedynym smakiem wyczuwalnym w napoju. Na pewno nie była to “cup of pleasure” - jak głosił napis na spodku.

Ostatnią kawiarnią, do której skierowaliśmy nasze kroki, była Moderna (ul. Pańska 9), mieszcząca się w budynku Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Bardzo przyjemna obsługa i równie przyjemny dla oka wystrój nastrajały optymistycznie. I, rzeczywiście, zawodu nie było. Kawa o owocowym, grejpfrutowym smaku i z delikatną goryczką mile orzeźwiała po całym dniu spaceru. Wiosenny smak w filiżance.

Podsumowując marcowe Spacerro, umiejscowiłbym odwiedzone kawiarnie w następującej kolejności:

  1. Moderna
  2. OSiR Cafe
  3. C Cafe
  4. Aroma Espresso Bar
  5. Cava

Przy okazji, ciekawy jest fakt, że w zasadzie tylko raz natknęliśmy się na typowo “owocową” kawę. W zeszłym roku takie smaki królowały w większości kawiarni. Czyżby ten rok zapowiadał się bardziej goryczkowo? Czy może z młynków nie zniknęły jeszcze zimowe zapasy mieszanek?

 

P.S. Liczę, że wypowiedzą się też pozostali uczestnicy, aby porównać nasze doznania smakowe :)

Read More