X-Trans a Lightroom
Wielu użytkowników aparatów Fujifilm z matrycami X-Trans narzeka na słabą jakość plików otrzymywanych po wywołaniu RAWów z Adobe Lightroom. Chodzi o mniejszą ilość detali oraz o "smużenie" w mniej ostrych miejscach. Sam należę do grona tych osób i przez to parę miesięcy temu porzuciłem soft Adobe na rzecz innego oprogramowania. Niedawno jednak trafiłem na ciekawy artykuł autorstwa Pete'a Bridgwooda o wyostrzaniu w Lightroomie. Pete twierdzi, że nie jest tak źle jak sądzi większość, do plików trzeba jednak podejść nieco inaczej niż do tej pory. Postanowiłem szybko sprawdzić jak to,o czym pisze autor sprawdza się w praktyce.
Wielu użytkowników aparatów Fujifilm z matrycami X-Trans narzeka na słabą jakość plików otrzymywanych po wywołaniu RAWów z Adobe Lightroom. Chodzi o mniejszą ilość detali oraz o "smużenie" w mniej ostrych miejscach. Sam należę do grona tych osób i przez to parę miesięcy temu porzuciłem soft Adobe na rzecz innego oprogramowania. Niedawno jednak trafiłem na ciekawy artykuł autorstwa Pete'a Bridgwooda o wyostrzaniu w Lightroomie. Pete twierdzi, że nie jest tak źle jak sądzi większość, do plików trzeba jednak podejść nieco inaczej niż do tej pory. Postanowiłem szybko sprawdzić jak to,o czym pisze autor sprawdza się w praktyce.
Za zdjęcie testowe posłużyła mi fotografia Katii z marcowej sesji wykonanej X-E1 i obiektywem XF 56/1.2. Do wywołania pliku RAW użyłem wspomnianego już Adobe Lightroom, a także Iridient Developer, Photo Ninja oraz Capture One Pro w wersji 8. Zdjęcia nie były modyfikowane w żaden sposób (poza innym sposobem wyostrzania w Lr), wszystkie parametry są domyślnymi parametrami programów, z których korzystałem. Poniżej efekty tej zabawy w powiększeniu 100%
Muszę przyznać, że przepis Pete'a sprawdza się i nie wiem, czy nie wrócę do Lightrooma, bo różnice nie są duże, a wygoda korzystania z jednego programu zamiast kilku jest spora. Na pewno warto spróbować tego rozwiązania jeśli narzekacie na jakość zdjęć ze swojego Fuji lub męczy Was skakanie między programami.
Dla zainteresowanych poniżej jeszcze pełne kadry powyższych zdjęć.
Fotograficzny workflow i rozterki z tym związane
Na początek trochę historii. Dawno temu, do wywoływania plików RAW, zacząłem korzystać z oprogramowania firmy DxO - Optics Pro (DOP). Przygodę rozpocząłem od wersji 3.5 i skończyłem na wersji 7.5 gdy postanowiłem dać szansę Lightroomowi w wersji 4. Wersja beta bardzo mi się spodobała i gdy Adobe wydał wersję pełną dodatkowo mocno obniżając cenę postanowiłem kupić ten soft. Pracowało mi się i w zasadzie nadal pracuje mi się na nim bardzo przyjemnie...
Na początek trochę historii. Dawno temu, do wywoływania plików RAW, zacząłem korzystać z oprogramowania firmy DxO - Optics Pro (DOP). Przygodę rozpocząłem od wersji 3.5 i skończyłem na wersji 7.5 gdy postanowiłem dać szansę Lightroomowi w wersji 4. Wersja beta bardzo mi się spodobała i gdy Adobe wydał wersję pełną dodatkowo mocno obniżając cenę postanowiłem kupić ten soft. Pracowało mi się i w zasadzie nadal pracuje mi się na nim bardzo przyjemnie jednak DxO niedawno wydało wersję oznaczoną cyfrą 8, która (jak chyba wszystkie nowe wersja każdego oprogramowania) przynosiła duże zmiany. Postanowiłem przyjrzeć się tej wersji i pobrałem wersję demo aby zobaczyć co w trawie piszczy. Faktycznie w stosunku do wersji 7 zmiany były na spory plus zwłaszcza jeśli chodzi o traktowanie zacienionych obszarów zdjęć. W stosunku do Lightroom'a 4 zmiany nie były już tak znaczne ale moim zdaniem Optics Pro był minimalnie lepszy jeśli chodzi o dystorsje obiektywów i odszumianie. Przynajmniej z takich szybkich prób, które przeprowadziłem.Zacząłem się jednak zastanawiać czy nie dałoby się wcisnąć w pracę zdjęciami również nowej wersji DOP. Trochę mnie przerażało jednak zbytnie skomplikowanie całego procesu. Dwa programy, kombinację. Zawsze większa szansa, że po drodze o czymś się zapomni. Jednak jeśli kombo Optics Pro do wywołania RAW i Lr4 do podretuszowania zdjęcia i katalogowania zapewniło by lepszą jakość to dlaczego by nie? Postanowiłem sprawdzić jak by to wyglądało w praktyce zarówno w przypadku całej obróbki zrobionej w Lightroom jak i korzystając z obu programów. Proces wyglądał następująco:
Adobe Lightroom 4:
- balans bieli na tle
- ekspozycja +0,45EV
- Iris Enhance Brush na tęczówkach
- konwersja do B&W w DxO FilmPack 3 (Agfa APX 25, filtr niebieski, ziarno, winieta na -20)
- Shadow Brush na włosach (+50 shadow, +19 highlight)
- export do jpeg (940px, 100% quality)
- wyostrzenie w NIK Sharpener
DxO Optics Pro 8:
- balans bieli na tle
- ekspozycja +0,45EV
- smart lightning: medium 100
- konwersja do B&W w DxO FilmPack 3 (Agfa APX 25, filtr niebieski, ziarno, winieta na -20)
- konwersja do DNG i import do Lr4
- Iris Enhance Brush na tęczówkach
- shadow brush na włosach (+50 shadow, +19 highlight)
- wyostrzenie w NIK Sharpener
Szczerze mówiąc mam dylemat. Wydaje mi się, że nieco lepiej wygląda zdjęcie z DxO ale czy na tyle dobrze by korzystać z obu programów, nie wiem. Na pewno mam większy dylemat niż miałem a miało być odwrotnie :) Przypuszczam jednak, że dla wielu osób wybór będzie prosty - Lightroom. Oprogramowanie Adobe ma więcej zastosowań (wywoływanie RAW, edycja, katalogowanie) i jest tańsze (zwłaszcza, że jeśli ktoś posiada aparaty z segment Pro i musi kupić wersję Optics Pro Elite). Ja nadal biję się z myślami czy robić upgrade do wersji 8 DOP czy pozostać przy Lr4.
Od pliku do odbitki
W życiu każdego fotografa przychodzi moment, w którym uwiecznione na materiale światłoczułym (lub karcie pamięci) zdjęcia chce przenieść na papier lub ekran monitora, przy okazji wprowadzając nieco (lub całkiem sporo) poprawek. Pomyślałem, że opiszę, jak w moim przypadku wygląda proces, po którym zdjęcie z karty pamięci ląduje na papierze. Nie jest on zbyt długi i skomplikowany, a nawet jeśli nikomu się nie przyda, to będę miał ściągawkę na stare lata, gdy pamięć będzie już nie ta...
W życiu każdego fotografa przychodzi moment, w którym uwiecznione na materiale światłoczułym (lub karcie pamięci) zdjęcia chce przenieść na papier lub ekran monitora, przy okazji wprowadzając nieco (lub całkiem sporo) poprawek. Pomyślałem, że opiszę, jak w moim przypadku wygląda proces, po którym zdjęcie z karty pamięci ląduje na papierze. Nie jest on zbyt długi i skomplikowany, a nawet jeśli nikomu się nie przyda, to będę miał ściągawkę na stare lata, gdy pamięć będzie już nie ta. ;)
Wywołanie RAW
Zgrane na dysk pliki RAW wrzucam do DxO Optics Pro. Jest to już od lat moje ulubione narzędzie do wywoływania, aktualnie w wersji 7. Pierwsze, co robię, to dokonuję wstępnej selekcji zdjęć, wyrzucając te z nietrafionym momentem, nieostre, z przestrzelonym fokusem itp. Następnym krokiem jest przygotowanie do wywołania - korekta balansu bieli, poprawki w ekspozycji i kadrowaniu. Wykorzystując moduł DxO FilmPack ustalam kolorystykę zdjęcia, symulując filmy fotograficzne. Jeśli czuję potrzebę, dodaję winietę, wyostrzam i usuwam “paproszki”, jeśli takowe są. Jak widzicie, zestaw od DxO jest praktycznie moim podstawowym narzędziem do pracy ze zdjęciem. Mogę powiedzieć, że w 90% przypadków to co z niego wychodzi jest zadowalającym dla mnie plikiem i przechodzę do kolejnego kroku:
Selekcja, katalogowanie i drobne poprawki
To, co wyszło spod DxO Optics Pro (w większości przypadków w postaci jpegów), ląduje w Adobe Lightroom w odpowiedniej Kolekcji i zabieram się za porządną selekcję. Zaczynam od oflagowania zdjęć, które mi się nie podobają flagą “Reject”. Fotografie oznaczone tą flagą kasuję. Tym, które pozostały, przydzielam od 1 do 5 gwiazdek i ustawiam filtr pokazujący tylko te z maksymalną oceną. W ten sposób mam przed oczami tylko te najlepsze według mnie - czyli często jest to pusty ekran ;) Przechodzę wtedy do wprowadzania drobnych poprawek: delikatne zmiany w cieniach i światłach, wyostrzanie, poprawki skóry, oczu, przyciemnianie tła czy też rozjaśnianie innych elementów. Jednym słowem - usuwanie w cień motywów rozpraszających, a uwydatnianie istotnych elementów. Czasami wspomagam się pluginami NIK Software, zwłaszcza Sharpener Pro. W zasadzie na tym kończy się “obróbka” i pozostaje tylko:
Publikacja i druk
W przypadku publikacji w internecie mam ułatwione zadanie i korzystam z wcześniejszej selekcji. Zdjęcia “pięciogwiazdkowe” eksportuje do plików jpeg o wielkości 1100px po dłuższym boku i ładuję na stronę - z reguły jest to kilka zdjęć, więc nie ma przesytu. W przypadku drukowania jestem nieco wybredniejszy i jeszcze raz przeglądam najlepsze fotografie i wybieram jedno, maksymalnie dwa, które wydrukuję. Do przygotowania wydruku wykorzystuję Adobe Lightroom, który w wersji 4 zyskał świetne narzędzie do soft proofingu. To głównie przez tę funkcję porzuciłem Apple Aperture na rzecz konkurencji. Wykorzystując Soft Proofing, dokonuję drobnych korekt pod konkretny papier, po czym naciskam guzik “Print” i czekam na efekty. Drukuję głównie w formacie 10x15 do przenośnego “portfolio” ale wykorzystuję też format A4 i A3, gdy uznam, że zdjęcie nadaje się na ścianę.
Powyższe 3 kroki to w zasadzie wszystko co robię ze zdjęciami w momencie zgrania ich z aparatu na dysk. Jak widzicie, najwięcej czasu zajmuje mi wyselekcjonowanie najlepszych ujęć z całej grupy. Uważam to za najważniejszą część przygotowania fotografii do publikacji i jednocześnie najtrudniejszy moment w całym procesie.